Myśl na ten tydzień
- Odsłony: 6057
Pan Jezus czyni piękny cud – i co się dzieje? Ludzie się oburzają. Nie byle jacy, ale śmietanka, ówczesna elita religijna. Ci, którzy (przynajmniej w teorii) uznają Boże prawo i w oparciu o nie właśnie działają. Jak On tak mógł? Mógł. Bóg bardzo często działa właśnie tak – chce nas wstrząsnąć, zmieszać, zmusić do myślenia i weryfikowania własnego dobrego samopoczucia, otrząśnięcia się z duchowej ślepoty. Czasami próbowałem się zastanowić – jak to jest, nie widzieć. Jak żyje człowiek niewidomy, jak funkcjonuje? My dzisiaj mamy już sporo ułatwień – są informacje głosowe na przejściach dla pieszych, język dla osób niewidomych w miejscach publicznych (który mogą „odczytać” przez dotyk), są psy tresowane do wspierania niewidomych, specjalne komputery. 2000 lat temu tego nie było. Trudno sobie wyobrazić, jak taka osoba miała by funkcjonować. Nic dziwnego – bohater dzisiejszego ewangelicznego obrazka był zdany na żebranie, życie z tego, co ludzie mu rzucili. O co konkretnie oburzyli się faryzeusze? O. Wacław Oszajca SI wyjaśnia, że to złamanie szabatu przez Zbawiciela polegało nie tylko na działaniu w tym dniu (uzdrowieniu, samym w sobie), ale też na tym, że jego działanie polegało jakby na wykonywaniu zaprawy murarskiej (zmieszanie wody i błota czy gliny), a w konsekwencji – mogło, przy dużej dozie złej woli, uchodzić za… budowanie. Czy ta argumentacja ma sens? Dla osób zbyt skrupulatnych, zatrzymujących się na poziomie litery, przepisu – jak widać, tak. W jednym trzeba się zgodzić: tak, Jezus zbudował tego człowieka, jego najbliższych i tych, którzy cud widzieli. Ale dokładnie o to chodziło faryzeuszom także w innym momencie, gdy Jezus uzdrowił kobietę z ducha niemoc (Łk 13, 10-17), gdzie dokładnie wyrazili swoje zarzuty: «Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!» (Łk 13, 14b). No właśnie – czy Bogu faktycznie przeszkadza to, że zrobi się coś dobrego w dniu Jemu poświęconym? To, czego doznał tamten niewidomy, działo się jakby etapami. On nie był niewidomy z jakiegoś powodu – i to Jezus uświadamia bardzo wyraźnie na samym początku – np. z powodu grzechów swoich najbliższych czy przodków (a taka właśnie była mentalność żydowska w tamtych czasach). Zresztą, czy podobnie ludzie nie rozumują często dzisiaj? Przyjęło się – jak to tłumaczył świetnie ks. Grzegorz Strzelczyk w jednym ze swoich artykułów – że „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”. Co to jest? Powtarzane przez nas „prawdy wiary”, tylko w żaden sposób nie wynikające z Pisma Świętego. Coś, co przyjęte zostało i funkcjonuje – tylko jakby w sposób oczywisty nie pozostawia w tej formie miejsca na bardzo ważny przymiot Boga: miłosierdzie. Matematyczne rozstrzyganie, ważenie, nie pozostawia na nie zbyt dużo miejsca. „Bóg wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę”. Czyli co – okazuje się, że tyle razy pochopnie oceniami innych, odsądzam od czci i wiary, a może się okazać, że w oczach Boga ta osoba będzie o wiele lepsza ode mnie? Ja tę osobę już gdzieś sobie zaszufladkowałem po takich czy innych pozorach, a to może być ktoś, kto robi o wiele więcej dobrej roboty ode mnie? Samo to, że ja jestem osobą wierzącą, praktykującą, która stara się żyć zgodnie z przykazaniami, nie czyni mnie upoważnionym do osądzania innych. Taki człowiek bardzo często może zatrzymywać się i nieść Boże światło do osób i w miejsca, do których ja nigdy nie dotrę, bo albo nie chcę, albo nawet o nich nie wiem. Bóg objawił swoją wielkość i miłosierdzie nie w chorobie i kalectwie żebraka, ale w cudownym jej zaradzeniu rękami Jezusa, tym błotem zmieszanym z wodą i nałożonym na oczy. Pierwszy etap – ten zewnętrzny – to moment, w którym uzdrowiony uświadomił sobie, że po raz pierwszy w życiu widzi na oczy (był niewidomy od urodzenia, nie utracił wzroku wcześniej, nie wiedział jak to jest: widzieć). ” Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę”. Do niedawna ślepiec znalazł się w centrum zainteresowania, i pada w końcu pytanie: ale jak to się stało, kto to zrobił, kim on jest? Rodzice uzdrowionego bali się wykluczenia z synagogi, więc faryzeusze uderzyli znowu do uzdrowionego: „Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem”. Jak bardzo tendencyjne słowa – z góry założenie, że Jezus jest osobą złą i tylko grzeszy, czemu przecież przeczy to, co się właśnie stało (czyli dokładnie to, o czym napisałem w akapicie powyżej); i to wszystko „podparte” jeszcze powołaniem się na Boga. Uzdrowiony wie jednak swoje: „gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic czynić”. Rozumie, że takie dobry to dar od Boga, i jakby nieświadomie, sam daje świadectwo działania Jezusa. Czy ja – gdyby mnie ktoś zapytał – potrafiłbym powiedzieć, gdzie, w jaki sposób działa w moim życiu Bóg, kim On jest dla mnie? Dopiero po tym kiedy faryzeusze – niezadowoleni z odpowiedzi uzdrowionego – pogonili go, dokonuje się drugi etap czyli przemiana wewnętrzna. „Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego? On odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył? Rzekł do niego Jezus: Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon”. Bóg widzi każdego z nas jako całość – ciało i wnętrze, przychodzi zaradzić potrzebom i z jednej, i z drugiej sfery. Tak naprawdę bardzo często może się okazać, że uzdrowienie fizyczne jest łatwiejsze od tego, które powinno się dokonać w sferze ducha. Ile razy jest tak, że dobry Bóg dotyka twojego serca, uzdrawia je, a ty nawet tego nie zauważasz, nie mówiąc nawet o wdzięczności. Może niekoniecznie od urodzenia, ale często może się okazać, że takim niewidomym to właśnie ja jestem. Moja ślepota nie jest kalectwem – a rezultatem grzechu. Dlatego to jest duchowa ślepota, z powodu której z jednej strony nie dostrzegam Boga, a z drugiej strony, człowieka obok. Ta faryzejska postawa i pytanie: „czyż i my jesteśmy niewidomi?”, nieświadomość ślepoty. Wtedy nadzieją jest modlitwa o dotknięcie oczu serca przez Jezusa, a przygotowaniem do tego: sakrament pokuty i pojednania, zwykła spowiedź. Tylko tyle :) Właśnie po to, aby z tamtego miejsca dojść do postawy prawdziwej wiary i wdzięczności: „wierzę, Panie”.
© parafiakarwiny.pl
Boże wieczny i wszechmocny!
Ty przygotowałeś w Sercu błogosławionej Dziewicy Maryi
godne mieszkanie dla Ducha Świętego.
Udziel nam i tym wszystkim,
którzy oddają cześć Jej Niepokalanemu Sercu,
łaski coraz większego upodabniania się do niego.
Przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen.
+ Niepokalane Serce Maryi - bądź naszym ratunkiem! +