Menu
A+ A A-

Polecamy

Świadectwo mego kapłaństwa - ks. Jarosław Lisica

  • Odsłony: 8981

Kapłaństwo… Nigdy nie chciałem być księdzem. Zawsze chciałem mieć cudowną rodzinę, piękną żonę, dzieci i dom z ogrodem. Pochodzę z bardzo pobożnej i religijnej rodziny. W domu Bóg zawsze był na pierwszym miejscu. Do kościoła mieliśmy ponad 3 kilometry drogi, a mimo to w każdą niedzielę byliśmy z całą rodziną na Eucharystii. Rodzice byli bardzo pobożni i tę pobożność przekazali mi i starszej siostrze Ani. Pamiętam jak mama uczyła mnie pacierza, klękała ze mną przed snem i uczyła modlitwy „Aniele Boży, stróżu mój…”. Często też powtarzała zdanie, które zapadło mi w pamięci do dziś, mianowicie: „Pamiętaj synku, tylko zwierzę kładzie się spać bez modlitwy, człowiek zawsze przed snem powinien podziękować Bogu za miniony dzień”.

I miała rację. W okresie szkoły podstawowej marzyłem o lotnictwie, często też powtarzałem, że będę lotnikiem. Jednak to marzenie nigdy się nie ziściło, ale swoją przyszłość zawsze łączyłem z wojskiem, chciałem być żołnierzem, tak jak mój tata. Przez czas szkoły podstawowej i później szkoły średniej, nie myślałem o kapłaństwie, i nawet nie pomyślałem czy zostać księdzem. Owszem, czasem przyszła taka myśl, by zostać kapłanem, ale kiedy tylko się pojawiła, natychmiast ją odpychałem powtarzając sobie: „Ja się do tego nie nadaję, nie umiem tak pięknie mówić a poza tym jest tylu lepszych ode mnie, mądrzejszych i rozmodlonych ludzi, pobożnych młodzieńców, którzy doskonale nadają się do tego, by być księdzem, ale nie ja”. Zatem nigdy nie widziałem siebie samego w roli księdza. Poza tym, przecież chciałem mieć żonę i dzieci. Pierwsze moje miłości do dziewczyn i randki zaczęły się w szkole podstawowej. Pamiętam, że kochałem się w Ani, miała piękne czarne włosy i uroczy uśmiech. Pisaliśmy do siebie listy. Nie wiem, czy uczucie było szczere i prawdziwe, bo jakie pojęcie miłości do dziewczyny może mieć dziecko, które chodzi do podstawówki. Nigdy też nie chciałem być w życiu sam, a samotność i celibat wyobrażałem sobie jako coś trudnego i bolesnego do przeżycia. Przez okres szkoły średniej przychodziła myśl o wstąpieniu do seminarium, lecz natychmiast tego typu myśli odrzucałem daleko od siebie. Po maturze coś pękło… chyba był to ostatni moment, w którym Bóg postanowił złapać mnie za ręce. Pamiętam, że po egzaminie dojrzałości bardzo silnie obudziła się we mnie chęć zostania kapłanem i wstąpienia do seminarium. Skąd nagle to się wzięło? Czy to się nazywa powołanie? Czy to tchnienie Ducha Świętego, który tchnie kędy chce? Tego typu pytania rodziły się we mnie jak poranna rosa na trawie, lecz oprócz pytań zrodził się też lęk i bunt wobec Bożego wołania. I tu działo się coś niesamowitego, co mnie zadziwia do dziś. Otóż czułem w sercu bardzo silne wołanie, pociąg, nie do końca umiem to nazwać, wręcz nalegania by wstąpić do seminarium. To wewnętrzne wołanie, jakiś dziwny głos w sumieniu, gdzieś, w głębi duszy był tak silny i intensywny a zarazem tajemniczy, że mimo moich usilnych starań, nie mogłem się tego pozbyć. Ciągle słyszałem: „Idź do seminarium, zostań kapłanem”. Nie mogłem się tego wołania pozbyć. Było to tak niesamowite, że czułem nawet niepokój w sumieniu z tego powodu i spać po nocach nie mogłem. Dopiero po paru dniach zmagania się z tajemniczym „głosem” wzywającym do pójścia za Chrystusem, zgodziłem się. Choć nie do końca przekonany byłem o słuszności tej decyzji. Powiedziałem „Panie Boże, dobrze, zgadzam się i pójdę do seminarium, ale proszę Cię, niech znakiem tego będzie spokój sumienia, czy dobrze robię, daj mi jakiś znak”. I stało się coś przedziwnego. Z chwilą podjęcia decyzji o wstąpieniu do seminarium, moje sumienie wyciszyło się jak jezioro po intensywnej burzy. Odczułem w sumieniu niesamowity pokój, błogosławioną i upragnioną ciszę i spokój. I wiedziałem, że był to dla mnie znak, że właściwe postępuję, że Bóg dał mi znak, że dobrą podjąłem decyzję. Sam z sobą nie do końca potrafiłem się zgodzić. Przecież zawsze myśli o kapłaństwie odrzucałem i często powtarzałem, że się do tego nie nadaję, że są lepsi i mądrzejsi ode mnie, którzy lepiej niż ja nadają się by być księdzem, ale nie ja. I znów silny bunt zrodził się w mej duszy. Co ciekawe, ilekroć buntowałem się przeciwko wstąpieniu do seminarium, tylekroć automatycznie pojawiał się niepokój w sumieniu, skądś wiedziałem, że źle czynię. I to był dla mnie jawny znak, że Bóg mnie powołuje. Ale dlaczego akurat mnie? Zawsze kiedy sprzeciwiałem się głosowi sumienia, czułem dziwny niepokój, ale też zawsze, kiedy ostatecznie zgadzałem się pójść za tym tajemniczym głosem, odczuwałem pokój i niewytłumaczalną radość. I to nazywam powołaniem. I to do dziś pozostaje dla mnie wielką tajemnica, która, jak sądzę, będzie mi odkryta dopiero w wieczności.

W końcu wstąpiłem do seminarium. Patrząc wstecz stwierdzam, że 6 lat studiów filozoficzno – teologicznych w seminarium minęło jak jeden dzień. Czas szybko ucieka, a jeszcze tyle do zrobienia. Dziś jestem księdzem. Młodym księdzem z krótkim stażem i małym doświadczeniem, ale bardzo szczęśliwym księdzem i człowiekiem. Gdy ktoś pyta się mnie, dlaczego zostałem księdzem, odpowiadam: „To, że jestem kapłanem, znaczy, że Bóg musi mieć niesamowite poczucie humoru”. I pewnie tak jest. Ja, grzeszny, słaby człowiek, poraniony grzechami, zostałem przez Boga wyniesiony do tak wielkiej godności. Niczym sobie na to nie zasłużyłem. To sam Bóg wybiera kogo chce i kiedy chce. Bóg nie patrzy na ludzkie grzechy lecz na serce. Lękam się swego kapłaństwa i przed nim klękam.

Czasami nie łatwo przychodzi mi stawać przed Bogiem i z Nim rozmawiać. Ale wiem, że muszą istnieć tacy ludzie, którzy modlą się za tych, co nie modlą się wcale. Ja jako kapłan pokonuję takie same trudności, co wy, drodzy czytelnicy. Każdego dnia staję przed Bogiem by modlić się w swoim imieniu i za innych. Składam co dnia ręce i zabiegam przede wszystkim o zachowanie łączności między człowiekiem a Bogiem. Modlę się przy ołtarzu i z brewiarzem w ręku. Modlę się podczas spowiedzi w konfesjonale i na katechezie, na różańcu i w cieniu wiecznej lampy, przebywając sam na sam w towarzystwie Eucharystycznego Przyjaciela. Modlę się w samotności i we wspólnocie. W kapłaństwie, jakim mnie Bóg obdarzył, słucham Boga by potem przekazać ludziom Jego słowa. Zawsze są gdzieś ręce wzniesione na modlitwie, oby ich nigdy nie zabrakło.

Wiem, że są takie miejsca, gdzie ludzie bardzo oczekują na kapłana, czasem nawet wiele miesięcy. Zdarza się, że zbierają się w opuszczonej świątyni, kładą na ołtarzu pozostałą jeszcze kapłańską stułę, odmawiają wszystkie modlitwy liturgii mszalnej, a przed Przeistoczeniem zapada głęboka cisza, czasami przerwana płaczem... Tak bardzo pragną usłyszeć te słowa, które tylko kapłańskie usta mogą skutecznie wypowiedzieć. Nie można wyjąć Eucharystii z rąk kapłana. Sam codziennie rozmyślam nad tym, jak to się dzieje, że po krótkich wyrazach wymówionych nad kawałkiem chleba, Wszechmocny i Nieograniczony Bóg zmieści się w moich grzesznych, słabych dłoniach? Kapłan jest sam dla siebie największą tajemnicą. I nie możemy mieć do niego pretensji, że czasem na wielu rzeczach się nie zna. Nie możemy żądać od niego tego, do czego nie jest powołany. Ale możemy się gromadzić podczas Mszy Świętej, tak jak wokół Dobrego Pasterza, który stół dla nas zastawia. To na Eucharystii jesteśmy przecież w pełni sobą jako chrześcijanie i tu ksiądz jest niezastąpionym pośrednikiem - sługą ołtarza. Oby nie zabrakło kapłańskich rąk i oby nie zabrakło ludzi, którzy czekają na Boga w nich spoczywającego.

Kapłan to pasterz, który jest zawsze gotowy szukać zabłąkanej owcy i opatrzyć jej rany. Konfesjonał... Choć jest to najtrudniejsza i najbardziej delikatna posługa kapłańska, jest ona najpiękniejsza i przynosząca radość, jaka staje się udziałem pasterza, który odnalazł zagubioną owcę. To ja kapłan poznaję ludzkie słabości i upadki, oceniam pragnienia poprawy, rozpoznaję działanie Ducha Świętego i przekazuję przebaczenie, którego Bóg może udzielić za moim pośrednictwem. To kapłan jest tym pasterzem, który wyprowadza Ciebie i mnie z tej ciemnej doliny grzechu. To kapłan obdarza nas życiem w obfitości, by kiedyś zamieszkać w domu Pana po najdłuższe czasy.„Choćbyście mieli tutaj 200 aniołów, to i tak nie mogliby wam dać rozgrzeszenia. Jedynie kapłan (...) może to uczynić. Może wam powiedzieć: Ja ciebie rozgrzeszam, idź w pokoju” - tak mówił św. Jan Maria Vianney. Czekam i ja z utęsknieniem na człowieka, który by w imieniu Boga przebaczył, który miałby odwagę głosić nieskończone miłosierdzie i dzielić się Miłością, ponad którą nie ma większego dobra na ziemi. Oby nie zabrakło przebaczających kapłańskich dłoni.

Potrzeba nam kapłanów. Potrzeba dobrych kapłanów, na wzór Dobrego Pasterza - Chrystusa. O takich kapłanów, o ich pełną zaangażowania troskę i posługę trzeba się modlić. Wiele czeka zagubionych owiec, które nie znają drogi, które nie leżą na zielonych pastwiskach, które są w ciemnej dolinie. Zawsze jestem wdzięczny ludziom za troskę o powołania kapłańskie. Dziękuję za ręce kapłanów z mojej parafii, za dłonie złożone do modlitwy w intencji kapłanów. Za ludzkie ofiary, dzięki którym utrzymujemy się, my kapłani. Za ludzkie cierpienie ofiarowane za kapłanów. Ja, sługa Jezusa Chrystusa codziennie pamiętam w modlitwie o tych, których Boża Opatrzność postawiła na mej kapłańskiej drodze, wypraszając obfitość Bożego Błogosławieństwa dla dobroczyńców i ofiarodawców. I proszę: nie zapomnijcie o mnie.

Św. Jan Maria Vianney mówił o kapłaństwie tak:

Rozważcie potęgę kapłana. Jego mowa kawałek chleba przeistacza w Boga! To więcej niż stworzyć świat. Gdy kapłan udziela rozgrzeszenia, nie mówi: „Bóg odpuszcza tobie grzechy”, lecz: „Ja odpuszczam tobie grzechy”. Gdybyście poszli wyspowiadać się do Matki Bożej lub anioła, czy daliby wam rozgrzeszenie? Oczywiście, że nie. Czy udzieliliby wam Ciała i Krwi naszego Pana? Nie. Najświętsza Maryja Panna nie może spowodować zstąpienia swego Boskiego Syna do Hostii. Nawet dwustu aniołów nie mogłoby was rozgrzeszyć. A kapłan, choćby najprostszy, może. Może wam powiedzieć: „Idź w pokoju, ja odpuszczam tobie grzechy”.

Jeżeli kapłan byłby do głębi przeniknięty wielkością swojej służby, wówczas ledwie by żył. Jeżeli tu, na ziemi, zrozumielibyśmy dobrze istotę kapłaństwa, wówczas umarlibyśmy nie z lęku, lecz z miłości. Kapłan zrozumie sam siebie w pełni dopiero w niebie. Na kapłana przy ołtarzu i przy ambonie powinniśmy patrzeć tak, jakby to był sam Bóg. Gdybym spotkał kapłana i anioła, najpierw pozdrowiłbym kapłana, potem anioła. Ten ostatni jest przyjacielem Boga, jednak kapłan Go zastępuje.

Lękam się swego kapłaństwa i przed nim klękam. Gdybym tu na ziemi zrozumiał, czym jest kapłaństwo, umarłbym nie  z przejęcia lecz z miłości. Zawsze, gdziekolwiek jestem, proszę ludzi o modlitwę w swojej intencji, w intencji wszystkich kapłanów.

Przedziwny jest Pan Bóg, że swoją wszechmoc okazuje przez takich prostych ludzi, a potęgę – w miłosierdziu. Wystarczy konfesjonał i kapłan, a odmieni się oblicze tej ziemi. Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem i kapłanem i Bogu na kolanach każdego dnia dziękuję za sakrament święceń kapłańskich, ten sakrament, który wycisnął na duszy niezatarte znamię, że jestem zastępcą Boga i działam w Jego Osobie „In Persona Christi”. To świadectwo mego kapłaństwa nigdy w pełni nie wyrazi tego, co czuję w duszy i czego doświadczam w kapłańskim życiu. Życie kapłańskie do życie piękne ale jednocześnie bardzo trudne. Zresztą Pan Jezus nie obiecywał, że będzie łatwo, lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.


tekst opublikowany w oryginale na http://www.kaplani.com.pl/mysli/czytelnia/swiadectwo_38.html

"Nieszpory Uroczyste" Johanesa Schiedermeyera - pliki video z koncertu w kościele

  • Odsłony: 4294


W piątek 12 listopada 2010 o godz. 19.00 w naszym kościele odbył się koncert w ramach Gdyńskiego Sezonu Chóralnego „Cantemus Omnes”, w ramach którego chór Symfonia wykonał "Nieszpory Uroczyste Johanesa Schiedermeyera".


Magnificat
" mce_src="/111-parafia/" allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" width="425">




Dixit Dominus
" mce_src="/111-parafia/" allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" width="425">


Beatus Vir
" mce_src="/111-parafia/" allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" width="425">


Laudate Dominum
" mce_src="/111-parafia/" allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" width="425">

embed video plugin powered by Union Development

Orędzie Ojca Świętego Benedykta XVI na Wielki Post 2011

  • Odsłony: 5641

Z Chrystusem jesteście pogrzebani w Chrzcie,
z Nim jesteście także wskrzeszeni" (por. Kol 2,12)

Drodzy bracia i siostry,

Wielki Post, który prowadzi nas do świętowania Wielkiej Nocy, jest dla Kościoła drogocennym i ważnym okresem liturgicznym, dlatego z radością kieruję do was słowo, aby był on przeżywany z należnym zaangażowaniem. Wspólnota Kościoła, gorliwie trwająca w modlitwie i w czynnej miłości, wypatruje ostatecznego spotkania ze swym Oblubieńcem, gdy nadejdzie czas wiekuistej Paschy, intensyfikuje swoją drogę oczyszczenia w Duchu, aby z większą obfitością dostąpić w tajemnicy odkupienia nowego życia w Chrystusie Panu (por. I Prefacja Wielkopostna).

1. To właśnie życie zostało nam już przekazane w dniu naszego Chrztu, gdy „stając się uczestnikami śmierci i zmartwychwstania Chrystusa", zaczęła się dla nas „radosna i zdumiewająca przygoda ucznia" (Homilia z dnia Chrztu Pańskiego, 10 stycznia 2010). Święty Paweł w swoich listach wielokrotnie kładzie nacisk na wyjątkową wspólnotę z Synem Bożym, która realizuje się w tym obmyciu. Fakt, że w większości przypadków Chrzest otrzymuje się w dzieciństwie, ukazuje, że chodzi o dar Boga: nikt poprzez własne siły nie zasługuje na życie wieczne. Miłosierdzie Boga, które gładzi grzech i pozwala przeżywać we własnej egzystencji „te same dążenia Chrystusa Jezusa" (Flp 2,5), darowane jest człowiekowi z czystej łaski.

Apostoł Narodów wyraża w Liście do Filipian sens transformacji, która dokonuje się wraz z udziałem w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, wskazując na jej cel: „abym mógł poznać Jego, moc Jego zmartwychwstania, udział w Jego cierpieniach, upodabniając się do Jego śmierci, w nadziei na osiągnięcie zmartwychwstania umarłych" (Flp 3,10-11). Chrzest nie jest więc rytem z przeszłości, ale spotkaniem z Chrystusem, które kształtuje całe istnienie ochrzczonego, daje mu życie Boże i wzywa go do szczerego nawrócenia, sprawionego i podtrzymanego przez Łaskę, które prowadzi go do osiągnięcia dojrzałej postawy Chrystusa.

Szczególny związek łączy Chrzest z Wielkim Postem, jako czasem dobrym do przeżycia zbawiającej Łaski. Ojcowie Soboru Watykańskiego II wezwali wszystkich Pasterzy Kościoła do używania „obficiej elementów chrzcielnych właściwych dla liturgii wielkopostnej" (Konstytucja Sacrosanctum Concilium, 109). W istocie, Kościół od zawsze łączy Wigilię Paschalną z celebracją Chrztu: w tym sakramencie realizuje się owa wielka tajemnica, przez którą człowiek umiera dla grzechu, uzyskuje udział w nowym życiu w Zmartwychwstałym Chrystusie i otrzymuje tego samego Ducha Bożego, który wskrzesił Chrystusa z martwych (por. Rz 8,11). Ten darmowy dar powinien być zawsze w nas ożywiany, a Wielki Post daje nam drogę analogiczną do katechumenatu, który dla chrześcijan starożytnego Kościoła, podobnie jak dla katechumenów dzisiejszych, jest niezastąpioną szkołą wiary i życia, chrześcijańskiego: oni naprawdę przeżywają Chrzest jako akt decydujący dla całej ich egzystencji.

2. Aby wejść na poważnie na drogę wiodącą do Wielkiej Nocy i przygotować się do świętowania Zmartwychwstania Pańskiego najradośniejszego i najuroczystszego święta całego roku liturgicznego • cóż może być bardziej stosowne, niż pozwolić się prowadzić Słowu Bożemu? Dlatego Kościół, w tekstach ewangelicznych kolejnych niedziel Wielkiego Postu, prowadzi nas do szczególnie intensywnego spotkania z Panem, zapraszając nas do przebiegnięcia na nowo etapów chrześcijańskiego wtajemniczenia: dla katechumenów w perspektywie otrzymania sakramentu odrodzenia, dla ochrzczonych w perspektywie nowych i decydujących kroków w naśladowaniu Chrystusa i w jeszcze głębszym darze dla Niego.

Pierwsza niedziela wielkopostnej drogi ukazuje naszą sytuację człowieka na tej ziemi. Zwycięska walka z pokusami, która rozpoczyna misję Jezusa, jest zaproszeniem do uświadomienia sobie własnej ułomności, aby przyjąć Łaskę, która uwalnia z grzechu i wlewa nową siłę w Chrystusie jako drodze, prawdzie i życiu (por. Obrzędy Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych, n. 25). Jest stanowczym wezwaniem by przypomnieć, jak wiara chrześcijańska implikuje, na wzór Chrystusa i w jedności z Nim, walkę „z władcami tego świata pogrążonego w ciemnościach" (Ef 6,12), w którym diabeł działa i nie ustaje, także i dzisiaj, w kuszeniu człowieka, który chce zbliżyć się do Pana: Chrystus wychodzi z niej zwycięski, aby otworzyć nasze serce na nadzieję i prowadzić nas do zwyciężania pokus zła.

Ewangelia o Przemienieniu Pańskim stawia przed naszymi oczami chwałę Chrystusa, która antycypuje zmartwychwstanie i która zwiastuje przebóstwienie człowieka. Wspólnota chrześcijańska uświa-damia sobie, że jest prowadzona, jak apostołowie Piotr, Jakub i Jan, „osobno, na wysoką górę" (Mt 17,1), aby przyjąć na nowo w Chrystusie, jako synowie w Synu, dar Łaski Bożej: „To jest mój Syn umiłowany, w którym sobie upodobałem. Słuchajcie Go" (w. 5). Jest to zaproszenie do oddalenia się od codziennego szumu, aby zanurzyć się w obecności Boga: On chce przekazać nam każdego dnia słowo, które przenika do głębin naszego ducha, gdzie rozróżnia dobro od zła (por. Hbr 4,12) i umacnia wolę pójścia za Panem.

Prośba Jezusa do Samarytanki: „Daj mi pić" (J 4,7), która przekazana zostaje w liturgii trzeciej niedzieli, wyraża uczucie Boga do każdego człowieka i pragnie wzbudzić w naszym sercu pragnienie daru „wody, który tryska ku życiu wiecznemu" (w. 14): jest to dar Ducha Świętego, który czyni z chrześcijan „prawdziwych czcicieli", którzy modlą się do Ojca „w duchu i prawdzie" (w. 23). Tylko ta woda może ugasić nasze pragnienie dobra, prawdy i piękna! Tylko ta woda, dana nam przez Syna, nawadnia pustynie niespokojnej i nienasyconej duszy, dopóki ta „nie spocznie w Bogu", zgodnie ze słynnymi słowami świętego Augustyna.

„Niedziela niewidomego od urodzenia" ukazuje Chrystusa jako światłość świata. Ewangelia stawia każdemu z nas pytanie: „Czy ty wie-rzysz w Syna Człowieczego?" „Wierzę, Panie!" (J 9,35.38), stwierdza z radością niewidomy od urodzenia, stając się głosem każdego wierzącego. Cud uzdrowienia jest znakiem, że Chrystus, razem ze wzrokiem, pragnie otworzyć nasze spojrzenie wewnętrzne, aby nasza wiara stawała się coraz głębsza i abyśmy mogli rozpoznać w Nim naszego jedynego Zbawiciela. On rozświetla wszystkie ciemności życia i prowadzi człowieka do życia jako „syn światłości".

Gdy piątej niedzieli zostaje nam ogłoszone wskrzeszenie Łazarza, jesteśmy postawieni przed ostatnią tajemnicą naszej egzystencji: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem... Wierzysz w to?" (J 11,25-26). Dla wspólnoty chrześcijańskiej jest to moment szczerego złożenia, wraz z Martą, całej nadziei w Jezusie z Nazaretu: „Tak, Panie, ja wierzę, że Ty jesteś Chrystus, Syn Boży, który przychodzi na świat" (w. 27). Współudział z Chrystusem w tym życiu przygotowuje nas do pokonania granicy śmierci, aby żyć bez końca w Nim. Wiara w zmartwychwstanie umarłych i nadzieja na życie wieczne otwierają nasze spojrzenie na ostateczny sens naszej egzystencji: Bóg stworzył człowieka dla zmartwychwstania i dla życia, i ta prawda nadaje autentyczny i definitywny wymiar ludzkiej historii, ich życiu osobistemu i ich życiu społecznemu, kulturze, polityce, ekonomii. Pozbawiony światła wiary cały wszechświat zostaje zamknięty w grobie bez przyszłości, bez nadziei.

Wielkopostna droga znajduje swoje spełnienie w Triduum Paschalnym, szczególnie w Wielkiej Wigilii Świętej Nocy: odnawiając przyrzeczenia chrzcielne, ponownie wyznajemy, że Chrystus jest Panem naszego życia, tego życia, które Bóg nam podarował, gdy zostaliśmy odrodzeni „z wody i z Ducha Świętego", i potwierdzamy nasze mocne postanowienie, by odpowiadać działaniu Łaski, aby stawać się Jego uczniami.

3. Nasze zanurzenie w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa przez Sakrament Chrztu każdego dnia nas pobudza, by uwolnić nasze serce od ciężaru rzeczy materialnych, od egoistycznego przywiązania do „ziemi", które nas zubaża i które przeszkadza nam w byciu dyspozycyjnymi i otwartymi na Boga i na bliźniego. W Chrystusie Bóg objawił się jako Miłość (por. l J 4,7-10). Krzyż Chrystusa, „słowo Krzyża" objawia zbawczą moc Boga (por. l Kor 1,18), która się daje, aby wywyższyć człowieka i przynieść mu zbawienie: miłość w jej najbardziej radykalnej formie (por. Enc. Deus caritas est, 12). Poprzez tradycyjne praktyki postu, jałmużny i modlitwy, wyrazy zaangażowania w nawrócenie, Wielki Post uczy żyć w świecie coraz bardziej radykalną miłością Chrystusa. Post, który może mieć różne motywacje, nabiera dla chrześcijanina znaczenia głęboko religijnego: czyniąc nasz stół uboższym, uczymy się pokonywać egoizm, aby żyć w logice daru i miłości; znosząc pozbawienie czegoś i to nie tylko zbytecznego uczymy się odwracać spojrzenie od naszego „ja", aby odkryć Kogoś obok nas i rozpoznać Boga w obliczach tylu naszych braci. Dla chrześcijanina post nie powoduje zamknięcia się, ale otwiera bardziej na Boga i na potrzeby ludzi, a także sprawia, że miłość do Boga staje się także miłością do bliźniego (por. Mk 12,31).

Na naszej drodze znajdujemy się przed pokusą posiadania, chciwością pieniędzy, która usidla prymat Boga w naszym życiu. Żądza posiadania prowokuje przemoc, nadużycia władzy i śmierć; dlatego Kościół, szczególnie w czasie wielkopostnym, wzywa do praktykowania jałmużny, to znaczy zdolności do dzielenia się. Natomiast bałwochwalcze służenie dobrom materialnym nie tylko oddala od drugiej osoby, ale odziera człowieka, czyni go nieszczęśliwym, łudzi go, nie urzeczywistniając tego, co obiecuje, ponieważ umieszcza rzeczy materialne na miejscu Boga, jedynego źródła życia. Jak pojąć ojcowską dobroć Boga, jeśli serce jest pełne siebie samego i swoich własnych projektów, którymi łudzimy się, że możemy zapewnić sobie bezpieczną przyszłość? Pokusa polega na myśleniu tak, jak bogacz w przypowieści: „Duszo moja, do twej dyspozycji masz wiele dóbr na wiele lat..." Znamy osąd Pana: „Głupcze, tej właśnie nocy zażądają od ciebie twojego życia..." (Łk 12,19-20). Praktykowanie jałmużny jest wezwaniem do prymatu Boga i do uwagi skierowanej na bliźniego, aby na nowo odkryć naszego dobrego Ojca i przyjąć Jego miłosierdzie.

W całym okresie wielkopostnym Kościół daje nam ze szczególną obfitością Słowo Boże. Rozważając i przyjmując je, aby żyć nim na co dzień, uczymy się drogocennej i niezastąpionej formy modlitwy, ponieważ uważne słuchanie Boga, który stale mówi do naszego serca, karmi drogę wiary, którą rozpoczęliśmy w dniu Chrztu. Modlitwa pozwala nam również zdobyć nowe pojęcie czasu: w istocie, bez perspektywy wieczności i transcendencji, odmierza on po prostu nasze kroki w stronę horyzontu, który nie ma przyszłości. W modlitwie znajdujemy natomiast czas dla Boga, by poznać, że „Jego słowa nie przeminą" (por. Mk 13,31), by wejść w tę intymną wspólnotę z Nim, „której nikt nie będzie mógł nam odebrać" (por. J 16,22) i która otwiera nas na nadzieję, która nie zwodzi, na życie wieczne.

Podsumowując, wielkopostna droga, na której jesteśmy zaproszeni do kontemplowania Tajemnicy Krzyża, polega na "upodobnieniu się do śmierci Chrystusa" (Flp 3,10), aby przeżyć głębokie nawrócenie naszego życia: pozwolić się przemienić przez działanie Ducha Świętego, jak święty Paweł na drodze do Damaszku; ukierunkować w zdecydowany sposób naszą egzystencję według woli Boga; uwolnić się od naszego egoizmu, pokonując instynkt panowania nad innymi i otwierając się na miłość Chrystusa. Okres wielkopostny jest dogodnym momentem, aby na nowo uznać naszą słabość, przyjąć, ze szczerą rewizją życia, odnawiającą Łaskę Sakramentu Pokuty i podążać w zdecydowany sposób w stronę Chrystusa.

Drodzy bracia i siostry, poprzez osobowe spotkanie z naszym Odkupicielem oraz przez post, modlitwę i jałmużnę, droga nawrócenia w kierunku Wielkiej Nocy prowadzi nas do odkrycia na nowo naszego Chrztu. Odnawiamy w tym Wielkim Poście przyjmowanie Łaski, którą Bóg dał nam w owym momencie, aby oświecała i prowadziła wszystkie nasze działania. Jesteśmy powołani, by przeżywać każdego dnia to, co ten Sakrament oznacza i realizuje, w coraz hojniejszym i autentycznym naśladowaniu Chrystusa. W tej naszej drodze zawierzamy nas samych Dziewicy Maryi, która zrodziła Słowo Boże w wierze i w ciele, aby zanurzyć się jak Ona w śmierci i zmartwychwstaniu jej Syn Jezusa i aby mieć żyć wieczne.

Z Watykanu, 4 listopada 2010 r.

Dzień modlitwy, postu i solidarności z misjonarzami - 20.03.2011

  • Odsłony: 5161

Jak co roku, w Wielkim Poście Kościół zachęca do wsparcia polskich misjonarzy przez modlitwę, post i organizację zbiórki pieniężnej do puszek w kościołach.

„Mieć jednego ducha i jedno serce” – pod takim hasłem w drugą niedzielę Wielkiego Postu, 20 marca, będzie obchodzony w całym kraju Dzień Modlitwy, Postu i Solidarności z Misjonarzami. Do modlitwy i postu w intencji misjonarzy zaproszeni są wszyscy wierni. W kościołach i kaplicach w kraju będzie przeprowadzana zbiórka do puszek na rzecz Dzieła Pomocy „Ad Gentes”, które niesie wsparcie misjonarzom z Polski.

Obecnie w pracę ewangelizacyjną w krajach misyjnych jest zaangażowanych ponad 2100 polskich misjonarzy, służących młodym wspólnotom kościelnym w 94 krajach. Ubiegłoroczne datki przekazane przez wiernych w Niedzielę „Ad Gentes” dały sumę 1 711 981,37 zł. Pozwoliły one na sfinansowanie 167 projektów w placówkach polskich misjonarzy.

Dzieło Pomocy „Ad Gentes” przy Konferencji Episkopatu Polski zajmuje się współpracą z polskimi misjonarzami i przekazuje środki na realizację misyjnych projektów. Jego zadaniem statutowym jest wspieranie polskich misjonarzy w realizacji ich misji, wspieranie działalności charytatywnej, społecznej i kulturowej na terenach misyjnych, a także gromadzenie i upowszechnianie informacji o działalności polskich misjonarzy.



Pielgrzymka na beatyfikację Ojca Świętego Jana Pawła II - 26.04-04.05.2011 - relacja dzień po dniu

  • Odsłony: 5797

W dniu dzisiejszym silna grupa reprezentantów parafii z ks. proboszczem na czele wyruszyła z Gdyni do Rzymu, by wziąć udział w uroczystościach beatyfikacyjnych Sługi Bożego Ojca Świętego Jana Pawła II, który 1 maja 2011 r. zostanie przez swojego następcę, papieża Benedykta XVI, wyniesiony do godności błogosławionego.

Dość spontanicznie, bo dzisiaj w ciągu dnia, wpadłem na pomysł, aby tutaj - na łamach parafialnej witryny - ci wszyscy, którzy w pielgrzymce nie biorą fizycznie udziału, mogli śledzić losy pielgrzymów. Korzystając z bogactwa techniki (MMSy), postaramy się, aby codziennie pojawiał się krótki tekst, autorstwa ks. proboszcza, opisujący kolejny dzień pielgrzymki, wraz ze zdjęciem z trasy.


Zachęcamy do śledzenia losów pielgrzymów, a także pamięci modlitewnej o nich. Również oni obiecali zabrać w sercu intencje polecane ich modlitwie.

W parafii codziennie, do dnia beatyfikacji, po Mszy Świętej wieczornej modlitwa Koronką do Miłosierdzia Bożego - podziękowanie za życie i świętość Jana Pawła II.


Galeria zdjęć wykonanych w trasie >> zobacz << 


Dzień 01 - 26.04.2011

19:48

16:00 Msza Święta na rozpoczęcie pielgrzymki. Przypominamy o intencji. Ważna jest intencja, w której pielgrzymujemy na beatyfikację i do grobu Jana Pawła II. 17:22 - wyjeżdżamy spod kościoła. Ogólna ekscytacja. Autobus wydaje się być dość wygodny i na europejskim poziomie.


Dzień 02 - 27.04.2011


13:57


16:09

Tunele i autostrady ciągną się całymi kilometrami. Robią wrażenie. Pozostaje tylko pozazdrościć. Cóż, pierwsze autostrady budowali tuż po I wojnie światowej.


23:18

Polaków chyba tyle co w Polsce. A nasze media mówiły, że nikt nie jedzie, że wszyscy rezygnują z wyjazdu na beatyfikację. A może to tylko jakieś pragnienie kogoś (!) u nas, aby zniechęcić i wprowadzić religijny defetyzm?

Odprawiamy Mszę Świętą przy głównym ołtarzu w bazylice św. Antoniego. Dzisiaj czwartek, dzień powszedni. Ciekawe, który kościół w Polsce miał na Mszy Świętej tylu wiernych, co tutaj w Padwie bazylika modlących się Polaków. Większość tych którzy tutaj dzisiaj przyjechali na wieść o polskiej Mszy św. przychodzi do bazyliki. Przy ołtarzu 12 księży. Są też nasi ministranci. Potem dowiadujemy się jeszcze o 6 grupach odprawiających Mszę św. przy bocznych ołtarzach. Nie zdążyli na 9.00. Korki na drodze.

Po wspólnej celebracji zwiedzanie kościoła. Ktoś przy okazji prosi o spowiedź.

więcej zdjęć z Padwy w galerii >> zobacz <<


Dzień 03 - 28.04.2011

7:49

Bywa i tak. Dość znajomo. Deszczowo i w korku :)


Dzień 06 - 01.05.2011

11:30

Ten moment. Po to przyjechaliśmy.


Dzień 08 - 03.05.2011

15:08

Wenecja, plac świętego Marka - połączenie ulicy Długiej w Gdańsku z zakopiańskimi Krupówkami :-)

Ks. Krzysztof Czaja - Jasnogórska monstrancja „Rosarium Virginis Mariae”

  • Odsłony: 4750

W czasie Sumy odpustowej 26 sierpnia 2003 r. na wałach jasnogórskich zostanie złożone szczególne wotum. Rodzina Państwa Drapikowskich z Gdańska ofiaruje Jasnogórskiej Pani bursztynową monstrancję. Jest to podziękowanie Matce Bożej za Jej opiekę nad małżeństwem i rodziną.

Z pracowni Mariusza Drapikowskiego wychodzi kolejna (szósta) bursztynowa monstrancja. Tym razem ofiarowana Królowej Korony Polskiej. Pragnieniem artysty jest, aby to święte naczynie nie było na stałe zamknięte w gablocie wystawowej, lecz jak najczęściej używane.

Monstrancja z bursztynu ma kształt krzewu różanego z wkomponowanymi paciorkami różańca. Artystyczny temat podsunął sam Ojciec Święty, ogłaszający światu Rok Różańca i przedstawiający nowe tajemnice różańcowe w 25. rocznicę swego pontyfikatu. Wykonana została z bursztynu wydobytego z polskiego morza oraz ze złota, srebra i cyrkonii. Ważnym elementem jest tu światło. W zależności od kąta jego padania i od jego intensywności monstrancja zmienia swoją kolorystykę, co nadaje jej niepowtarzalny urok i jakby samoczynnie naprowadza myśli na różańcowe tajemnice światła. Na okrągłej złotej stopie widnieje srebrny, połyskujący tytuł „Rosarium Virginis Mariae”. Nieco wyżej, po przeciwległych stronach są cztery herby: papieski – z okazji jubileuszu Ojca Świętego oraz ogłoszenia listu o nowych tajemnicach różańcowych, Księdza Prymasa – gdyż za jego duszpasterzowania naczynie to powstało, Zakonu Ojców Paulinów – właścicieli monstrancji oraz Godło Polski – jak zaznacza autor – dla podkreślenia tożsamości narodowej.

Ze stopy wznosi się okrągły bursztynowozłoty trzon. Na nim umieszczony jest nodus w postaci lekko stożkowego krążka. Z pozłacanej powierzchni wyrastają trzy silne, dobrze wypielęgnowane łodygi róż ze złoconego srebra. Symbolizują trzy dotychczasowe części różańca: radosną, bolesną i chwalebną. Obok nich, czwarta, może nieco słabsza, ale silna swą świeżością, symbolizująca tajemnice światła.

Wszystkie tworzą jeden piękny krzew.

Nauczanie Kościoła zawsze opierało się na Piśmie Świętym. Wszystkie tajemnice różańca są streszczeniem Ewangelii. Dlatego u korzeni wyrastającego krzewu znajdują się figurki czterech Ewangelistów. Wykonane z czystego, białego, rzadko spotykanego bursztynu, mają symbolizować nieprzerwaną czystość nauki Kościoła przekazywaną przez wieki. Każda z postaci wyposażona jest w swój atrybut, dzięki czemu bezbłędnie określamy świętych: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana.

Na wszystkich łodygach znajdują się ażurowe liście. Umieszczone na nich maleńkie cyrkonie nadają im lekkość i świeżość oraz „smak” porannej rosy. Cztery liście wypełnione są żółtym, gładkim, przejrzystym bursztynem. Wyryte są na nich cztery symbole poszczególnych tajemnic światła: chrzest Jezusa w Jordanie, objawienie na weselu w Kanie, głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia oraz przemienienie na górze Tabor. Piątego bursztynowego liścia z symbolem ustanowienia Eucharystii nie ma – znak ten jako Hostia umieszczony w centralnym miejscu monstrancji, w wielkiej, prawie kilogramowej, przezroczystej kropli bursztynu, oznacza Chrystusa dającego siebie ludziom.

Wielki otwierany bursztyn, zawierający Hostię umocowaną w złotym melchizedechu, przy odpowiednim padaniu światła działa jak szkło powiększające, sprawiając, że Najświętszy Sakrament znajdujący się w samym środku różanego krzewu jest dobrze widoczny nawet ze znacznej odległości. Delikatnie podtrzymywany przez cztery tajemnice-łodygi, mówi „o objawieniu Królestwa, które już nadeszło w osobie Jezusa”.

Wszystkie cztery łodygi róż połączone są ze sobą paciorkami luźno zwisającego różańca z białego bursztynu, którego integralną częścią jest Najświętszy Sakrament umieszczony w bursztynowej kropli, na której widnieje krzyż brygidiański. Tak więc wymowa architektury zawartej w świętym naczyniu jest bardzo sugestywna. Różaniec, choć jest modlitwą maryjną, ma nas prowadzić do Chrystusa, naszego Zbawiciela i Odkupiciela. Tę prawdę nieustannie mają przybliżać wszystkie cztery części Różańca ze szczególnym uwzględnieniem tajemnicy światła.

Krzew oprócz ażurowych liści ma też siedem rozwiniętych różanych kwiatów z żółtego bursztynu. Cyfra siedem to suma liczb trzy plus cztery. Co przedstawia symbol związku Nieba z ziemią. Trzy róże ze złotym wnętrzem mają symbolikę trynitarną – oznaczają Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego. Cztery pozostałe ze srebrnym wnętrzem to cztery strony świata, a więc Uniwersum.

Na koniec warto zaznaczyć, że monstrancja ta waży niewiele, co w praktyce jest bardzo istotne. Przy 95 cm wysokości, 65 cm szerokości waży tylko 8 kilogramów, z czego kilogram to wielka bursztynowa kropla przeznaczona na Najświętszy Sakrament.

Wypada tylko życzyć Autorowi dzieła, jak i jego właścicielom – Ojcom Paulinom, aby to wspaniałe święte naczynie, powstałe Bogu na chwałę, a ludziom na pożytek, przyniosło wielu osobom dużo głębokich przeżyć.

Ks. Krzysztof Czaja


oryginał tekstu znajduje się tutaj

tekst opublikowany w Niedzieli nr 34/2003

Papież Benedykt XVI abdykuje w dniu 28.02.2013

  • Odsłony: 3669

Radio Watykańskie poinformowało, iż decyzję taką Papież ogłosił w czasie konsystorza zwyczajnego w Watykanie. Oto oświadczenie, jakie Benedykt XVI złożył wobec Kolegium Kardynalskiego.

Najdrożsi Bracia,

zawezwałem was na ten Konsystorz nie tylko z powodu trzech kanonizacji, ale także, aby zakomunikować wam decyzję o wielkiej wadze dla życia Kościoła. Rozważywszy po wielokroć rzecz w sumieniu przed Bogiem, zyskałem pewność, że z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową. Jestem w pełni świadom, że ta posługa, w jej duchowej istocie powinna być spełniana nie tylko przez czyny i słowa, ale w nie mniejszym stopniu także przez cierpienie i modlitwę. Tym niemniej, aby kierować łodzią św. Piotra i głosić Ewangelię w dzisiejszym świecie, podlegającym szybkim przemianom i wzburzanym przez kwestie o wielkim znaczeniu dla życia wiary, niezbędna jest siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi. Dlatego, w pełni świadom powagi tego aktu, z pełną wolnością, oświadczam, że rezygnuję z posługi Biskupa Rzymu, Następcy Piotra, powierzonej mi przez Kardynałów 19 kwietnia 2005 roku, tak, że od 28 lutego 2013 roku, od godziny 20.00, rzymska stolica, Stolica św. Piotra, będzie zwolniona (sede vacante) i będzie konieczne, aby ci, którzy do tego posiadają kompetencje, zwołali Konklawe dla wyboru nowego Papieża.

Najdrożsi Bracia, dziękuję wam ze szczerego serca za całą miłość i pracę, przez którą nieśliście ze mną ciężar mojej posługi, i proszę o wybaczenie wszelkich moich niedoskonałości. Teraz zawierzamy Kościół święty opiece Najwyższego Pasterza, naszego Pana Jezusa Chrystusa, i błagamy Jego najświętszą Matkę Maryję, aby wspomagała swoją matczyną dobrocią Ojców Kardynałów w wyborze nowego Papieża. Jeśli o mnie chodzi, również w przyszłości będę chciał służyć całym sercem, całym oddanym modlitwie życiem, świętemu Kościołowi Bożemu.

W Watykanie,

10 lutego 2013 r.

Benedykt XVI, papież


Kardynałowie elektorzy

  • Odsłony: 3925

Nowego papieża wybierze 115 kardynałów-elektorów pochodzą z 50 krajów. Najwięcej jest:

  • Włochów – 28
  • Amerykanów – 11
  • Niemców – 6
  • Brazylia, Hiszpania i Indie - po 5
  • Francja i Polska – po 4
  • Kanada i Meksyk - po 3
  • Argentyna, Nigeria i Portugalia – po 2.

Spośród kardynałów poniżej 80. roku życia 67 kreował Benedykt XVI, zaś 50 bł. Jan Paweł II.

6 żyjących kardynałów brało udział w obradach Soboru Watykańskiego II (kardynałowie Angelini, Arinze, Canestri, Delly, Fernandes de Araújo, and Lourdusamy) - jednakże przekroczyli oni wiek 80. lat i nie posiadają czynnego prawa wyborczego.

Elektorów jest w sumie 115, pochodzących z 50 krajów.

Najmłodszymi kardynałami są:

  • Indus Baselios C. Thottunkal z Kościoła syromalankarskiego (ur. 15 VI 1959)
  • abp Manilii - Filipińczyk Luis Antonio Tagle (ur. 21 VI 1957)
  • abp Berlina - Niemiec Rainer Maria Woelki (ur. 18 VIII 1956).

Zestawienie najstarszych i najmłodszych kardynałów (j. angielski) - tutaj.

Zestawienia kardynałów (j. angielski) - głosujących: tutaj, nie głosujących: tutaj.

W dniu 26 lutego 2013 r., zatem już po ogłoszeniu zrzeczenia się urzędu przez Benedykta XVI a przed rozpoczęciem konklawe, w związku z ukończeniem wieku 80 lat, utracił prawo udziału w konklawe kard. Lubomyr Husar - emerytowany arcybiskup większy Lwowa (Ukraina).

W konklawe, jak poinformowali zainteresowani, nie weźmie udziału 2 uprawnionych do tego purpuratów (poniżej 80. roku życia):

  • 78-letni emerytowany metropolita Dżakarty (Indonezja) - kard. Julius Riyadi Darmaatmadja SI
  • 74-letni emerytowany metropolita St. Andrews i Edynburga (Irlandia) - kard. Michael Patrick O'Brien. 



źródło:

informacje własne

info.wiara.pl

Radio Watykańskie

Podkategorie

  • Czytelnia

    To, co nie mieści się w pozostałych działach - dokumenty i teksty godne uwagi, jednak nie związane wprost z parafią.

    Liczba artykułów:
    8
  • Konklawe 2013

    Poniższy dział powstał z myślą o bieżącym informowaniu na temat wydarzeń konklawe - tj. wyborom papieża - odbywającemu się w marcu 2013 r., w wyniku którego następcą św. Piotra został papież Franciszek. 

    Obecnie dział pozostaje jako pamiątka tych wydarzeń. 

    Liczba artykułów:
    10
  • Rok Miłosierdzia 2015-2016

    W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny AD 2015 - czyli w dniu 08 grudnia 2015 r. - rozpoczął się w Kościele Rok Jubileuszowy, związany z nadzwyczajnym jubileuszem Miłosierdzia - który trwał do niedzieli Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata AD 2016 czyli do dnia 20 listopada 2016 r.

     

    Logo oraz motto są syntezą Roku Jubileuszowego. Miłosierni jak Ojciec (fragment Ewangelii wg św. Łukasza, 6,36) – te słowa są propozycja życia miłosierdziem, biorąc przykład z Ojca, który prosi o to, aby nie sądzić i nie potępiać, lecz wybaczać oraz dawać miłość i przebaczenie bez miary (por. Łk 6,37-38). Logo jest dziełem Ojca Marko I. Rupnika S.J. i prezentuje się jako mała suma teologiczna tematu miłosierdzia. Przywołując bardzo cenny dla Kościoła starożytnego wizerunek Syna, który bierze na plecy zagubionego człowieka, logo wskazuje miłość Chrystusa, który wypełnia tajemnicę swojego Wcielenia Odkupieniem. Wizerunek jest tak wykonany, aby ukazać Dobrego Pasterza, który dotyka aż do głębi ciało człowieka, czyniąc to z taką miłością, która przemienia życie. Jest jeszcze jeden szczegół, na który powinniśmy zwrócić naszą uwagę: Dobry Pasterz, w akcie całkowitego miłosierdzia, bierze na plecy ludzkość, ale Jego wzrok łączy się ze wzrokiem człowieka. Chrystus widzi oczami Adama, a Adam oczami Chrystusa. Każda osoba, kontemplując w Jego wzroku miłość Ojca, odkrywa w Chrystusie nowego Adama, a także swoje własne człowieczeństwo oraz przyszłość, która ją oczekuje. Cała scena umiejscowiona jest w formie tak zwanej mandorli (z wł. migdał). Forma ta również jest bardzo ważna dla ikonografii starożytnej i średniowiecznej, gdyż odwołuje się do obecności dwóch natur: boskiej i ludzkiej, w Chrystusie. Trzy koncentryczne kształty owalne o kolorze stopniowo jaśniejszym w kierunku zewnętrznym sugerują ruch Chrystusa, który wyciąga człowieka z nocy grzechu i śmierci. Z drugiej strony, głębia ciemniejszego koloru sugeruje również niepoznawalność miłości Ojca, który wszystko przebacza.
    Liczba artykułów:
    8
  • Misje parafialne 2017

    Informacje i materiały dotyczące trzecich Misji Parafialnych, odbywających się w parafii w dniach 01-08 października 2017 r.

    Misje głosił o. Romuald Kszuk ISchP z Instytutu Ojców Szensztackich (duszpasterz Ruchu Szensztackiego Archidiecezji Warszawskiej i Diecezji Warszawsko-Praskiej, duszpasterz powołań, krajowy moderator Apostolatu Matki Bożej Pielgrzymującej).

    Misje święte w naszej parafii miały już miejsce: pierwsze w lutym 1996 r. z okazji roku jubileuszowego, oraz drugie w październiku 2005 r. w związku z peregrynacją obrazu Jezusa Miłosiernego "Jezu, ufam Tobie". W parafii przeprowadza się je zazwyczaj co około 10 lat.

    Liczba artykułów:
    6

Informacja o cookies

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się więcej o możliwości wyłączenia plików cookies.

Statystyka

System operacyjny:
Linux v
PHP:
5.6.40
MySQL:
5.7.42-46
Czas na serwerze:
01:43
Pamięć podręczna:
Wyłączono
Kompresja GZIP:
Wyłączono
Użytkowników:
491
Artykułów:
1321
Zakładek:
108
Odsłon artykułów:
2709523

Archiwum aktualności

Wiadomości (info.wiara.pl)